Zakręcona Kurka zaprasza do rozgoszczenia się każdego :)

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Zagadka...


Taką zagadkę ostatnio usłyszałam :
ptaszki na gałązkach siedzą czy kucają?
No przecież, że siedzą!
O nie...
Okazało się, że kucają, bo gdyby siedziały, to machałyby nóżkami :))))
Logiczne! 
No comment! :)

Więc moje ptaszki na urwanych badylach z podwórka u mnie w domku kucają i tak już zostanie :)
Zrobiłam je tak jak lubię najbardziej, czyli na szybko...
Miałam od koleżanki ściereczki z Rossmana, właśnie w taki fajny nadruk. I co? Jak tu je używać do mycia czegokolwiek...? Z takimi pięknymi ptaszkami...?  Normalnie - profanacja!
No to nożyczki w ruch, potem igła i nitka ( bo nie ufam moim zdolnościom w szyciu na maszynie przy takich wygibasach ),  watolina...
I fajniusie ptaszki są!





i taka oto zrobiła się wesoła gromadka :)

Pozdrawiam was bardzo mocno serdecznie i cieplutko :)

( i przepraszam za moje nieobecności, ale miałam bardzo zalatany, aczkolwiek fajny listopad )



niedziela, 3 listopada 2013

Uwaga! Będę się chwalić...:)


To dla mnie nowe doświadczenie...  
i bardzo, bardzo, bardzo miłe...
Wymianka! 
Kiedyś tam zachwycałam się tworkami Pauliny z Galerii Rzeczy Ładnych, a ona zaproponowała mi wymiankę. Ale miło...!  I muszę wam pokazać, co dostałam... muszę i koniec!
 Jak rozpakowywałam paczkę w aucie ( bo nie dojechałabym do domu, tak rozpierała mnie ciekawość ), to aż  piszczałam z radości. W każdej wyciąganej po kolei rzeczy zakochiwałam się natychmiast :) 
 Same piękności! A jak zrobione...  Mistrzostwo świata!

No to chwale się...




I co...?
Ekstaśne rzeczy , prawda?

Podziwiam zdolne rączki Pauliny... 
Wszystko jest tak misternie wykonane, że na żywo wygląda jeszcze ładniejsze, niż na fotkach. 
Mam truskaweczki... ( i nawet herbatkę...) , marcheweczki, serduszka i śliczne gwiazdki śniegowe...
Aż sama sobie zazdroszczę...:)
A bransoletkę wykonała następna zdolna kobietka - Ania z blogu Sosnowy gaik. Dzięki ogromne, bo jest dokładnie taka, jak lubię i ma najładniejszą zawieszkę na świecie - truskawkę! A co ciekawe, to z biżuterii, to właśnie do bransoletek mam słabość i to jest to, co nosze najczęściej. Ale trafiłaś! :)

Wiecie co w tym wszystkim jest najlepsze? To, że paczuszka, czyli jej zawartośc, była bardzo przemyślana. Fajnie, że ktoś poświęcił czas na zrobienie tego wszystkiego, ale jeszcze cenniejsze jest to, że miał czas by przemysleć... zbadać, co jest w moim guście... To super! 
Nie znamy się, a prezenty są takie trafione!
Dziękuję :)




Pozdrawiam was cieplusieńko bardzo, bardzo i dzięki, że zaglądacie do mnie :)


czwartek, 31 października 2013

i u mnie też...:)


Na wielu blogach podziwiam wasz zachwyt jesienią, piękne dekoracje, świetne zdjęcia... 
Dla mnie to tylko kolejna pora roku, która przybliży mnie do zimy, a ta - do upragnionej wiosny i lata :)
Ale kolorki jesienne są jednak niezłe, trzeba przyznać. I chociaż to nie moja paleta barw, to jednak udzieliło mi się, więc kilka drobnych akcentów z tej pory roku i u mnie też można znaleźć! 


Nazbierałam liście, 
oskubałam wysuszoną hortensję, 
pożyczyłam od brzozy dwie gałązki na serduszko 
i dostałam prześliczny stary czajniczek.
I jak na mnie, to wystarczająco duże jesienne szaleństwo! :)





sobota, 19 października 2013

nowy "image"...


Jestem uzależniona od słońca, od ciepła i ... kolorów. Kolory są potrzebne mi, żeby wstać z łóżka, żeby mieć chęć do życia, żeby "urodzić" kilka fajnych pomysłów... Więc, bez nich ani rusz...
 Za oknem, powiecie, kolorowo, że aż szok! Tak... Kolorki przepiękne, kiedy świeci słonko i faktycznie to tak cieszy oko, że paskudne zimno potrafi kompletnie mnie nie obchodzić. Ale w pochmurne dni, niestety zaczynam dostrzegać  gołe gałęzie i szare niebo... I co wtedy...? Stwarzam sobie mój mały kolorowy świat w domku :)  Zieleń, oczywiście to podstawa! Mam kilka ( a może i więcej...) fajnych zielonych przedmiotów, ale wzbogacić się o kolejny nie zaszkodzi, a tym bardziej, że "wyprodukowałam" go sama, pomijając kogoś tam po drodze... gdzieś tam... w jakiejś fabryce kawiarek... :)
Kawiareczka była już starawa, mało atrakcyjna z wyglądu i aż sama prosiła się o jakąś odnowę biologiczną...:)
Więc, proszę bardzo -  dostała nowe ubranko i nowy "image".  Kawiarka jest zadowolona ( dzięki farbie i serwetkom, uniknęła wylądowania na śmietniku ),  a ja - mam radochę z nowej ( prawie ) rzeczy :)



Oczywiście kawki z tej kawiarki nie będzie, ale to nie problem, mam drugą...:)
Ale za to, że nie jest funkcjonalna -  nadrabia wyglądem...:)


Pozdrawiam was bardzo, bardzo "zielono" :)))))))







środa, 9 października 2013

teraz ja!



                                                                        Puszka...
Żadna rewelacja, powiecie i macie racje :)
 Na tylu blogach już widziałam pięknie ozdobione, przerobione, pomalowane i "udomowione" ... 
Ale dlaczego ja do tej pory jeszcze nie zrobiłam...? Tygodniami tyle puszek przewija się przez moje ręce i idą do wyrzucenia... Materiał do pracy zawsze pod nosem, a jednak nie wykorzystałam jeszcze... 
O co chodzi...? 
Nie wiem :) Może to, że jest to zbyt dostępne...  więc nie śpieszyłam się... Puszki były, są i będą :))))) 
 Ale jednak przyszła pora, teraz i ja "popełniłam" moją pierwszą puszkę :)

  Uwielbiam biel... 
Pasuje mi do kuchni puszeczka, jak ulał...


Ale żeby nie było zbyt biało, to...  kolorki też są, koniecznie!

Dostałam papryczki... :)

 Dostałam różyczki...:)


I jest pięknie!



Pozdrawiam was cieplutko.
Przesyłam buziaki :)
I dziękuję wam, że jesteście, bo blog jest dla mnie świetną odskocznią...
Dzięki!




poniedziałek, 23 września 2013

wyobraźnia działa...


                          wpadłam tak na szybko na taką wersje "wiankowego śniadanka"  :))))




                       Oskubane kolejne krzaczory, moje truskawy, słodkie ptaszki i jest miło :)))))




odpowiedź na wyzwanie :)



Długo mnie nie było...
Takiej przerwy jeszcze nie miałam...
Czasem jakieś przykre wydarzenia w życiu  odbierają siły do czegokolwiek po za rzeczami koniecznymi...
Ale za sprawą pewnych fajnych dziewczyn postanowiłam wrócić na "tory".  Dostałam e-maila :

Zapraszamy serdecznie do nas na WIANKOWE WYZWANIE.
Dziewczyny z Addicted to Crafts
Dwie Aśki i Ewa:)

Nie mogłam nie odpowiedzieć :)  
Ciesze się, że tym zaproszeniem wyciągnęły mnie znowu na światło dzienne :)

Oto mój wianuszek z kuchni, "kręcony" własnoręcznie z podwórkowych krzaków i sowicie obwieszony bibelotami zbieranymi od dobrych kilku lat ( i ciągle coś tam przebywa ). Jestem zbieraczką... no cóż :)






wtorek, 13 sierpnia 2013

marzenia żarówki o lataniu...


Biegałam ostatnio po waszych blogach ( chociaż nie zdążyłam zostawić wszędzie po sobie ślad, w postaci komentarzy ), ale wpadła mi w oczy przerobiona żarówka, z odkręconym spodem i dookoła ozdobiona ażurem z drutów, czy  coś w tym rodzaju...  A ja akurat wymieniałam żaróweczkę i nie zdążyłam się jej pozbyć. Z drucikami nie jestem oswojona na co dzień i nie odważyłam się wziąć się za ten metalowy dół ( bo znając mnie, jeszcze pękłaby mi żarówka w rękach ), więc pomyślałam, że muszę wymyślić swoją wersje z tego co mam i z tego co lubię.
Pomysł w głowie powstał błyskawicznie i jak to bywa w takich przypadkach ( przynajmniej u mnie ), musiałam natychmiast, w trybie ekspresowym zrobić mój latający balon. Cały trzyma się bez klejenia, tylko na czubku żarówki przykleiłam kółko z klejącej taśmy dwustronnej i na niej trzymają się sznureczki. Resztę kręciłam...  okręcałam...  zawiązywałam...  
 Oto co wyszło!





I co myślicie o prostej, zwykłej żarówce,  która jest teraz balonem...? :))))


A oprócz tego, to tak mnie bierze na groszki, że wykupiłam wszystkie zeszyty, które były w sklepie w groszki :)

I taką mam piękną łapkę, którą jakiś czas temu zrobiły dla mnie zdolne rączki blogowej koleżanki Martuchny :)





I truskawki nadal sa wszechobecne! Dostałam piękną tasiemkę i to dobrych kilka metrów!
Ale poszaleję...:)




Pozdrawiam was bardzo, bardzo cieplusieńko :))))))))






piątek, 9 sierpnia 2013

inwazja czajniczków :)


Moją dziesięciolatkę skutecznie zaraziłam haftowaniem i to cieszy mnie bardzo, bardzo !
 Wykorzystała już prawie wszystkie moje skrawki kanwy na swoje eksperymenty ( koniecznie muszę uzupełnić zapasy... ). 
A ostatnie jej dwa małe "dzieła" podobają mi się najbardziej :)

Są słodkie :)
A do tego, dzięki tym hafcikom przypomniałam sobie o moich wyhaftowanych czajniczkach :) 
 Jak ja mogłam o nich zapomnieć... ?
Kiedy je skończyłam i uszyłam poduszkę, to nie mogłam dla nich znaleźć miejsca w domu. Wiecie, jak to jest - masz pomysł, korci cię, żeby zrobić, cieszysz się, że wychodzi tak, jak chciałaś, kończysz i ... potem nie wiesz, co z tym zrobić, nigdzie nie pasuję... :) Ale teraz na moje białe krzesła w kuchni są w sam raz  i godnie zastępują tymczasowo miejsce wypranych poduszek z truskawką  
( no bo, jak by tam nie było, truskawki są najważniejsze ). :))))

  Pomyślałam sobie, że skoro siedzieliśmy na truskaweczkach, to na czajniczkach też można :)   I fajnie pasują do reszty imbryków i  konewek.



Także teraz mam w kuchni inwazje czajniczków :))))))

Pozdrawiam was cieplusieńko :)

Sorki, że jestem tu tak rzadko...

środa, 17 lipca 2013

u mnie, to nie koniec... :)



To nie koniec motywu truskawkowego w domu.
No się nie da, się nie da ! :)
 Bo chociaż takie słodziuśkie i soczyste już się skończyły, to kwitną w najlepsze moje dekoracyjne poziomki i postanowiłam je zabrać do domu. Popatrzcie same, wszędzie wyglądają urokliwie i są fajną, delikatną ozdobą kuchni.
 I jak tu się uwolnić od truskawek ( albo poziomek ) ? :) 
No się nie da, się nie da ! :)






Mam nadzieję, że jeszcze wytrzymujecie z moim fiołem truskawkowym :)
Dzięki ogromne, że mnie odwiedzacie, jest mi bardzo, bardzo miło :)
Pozdrawiam cieplusieńko i oczywiście - truskawkowo :)



środa, 10 lipca 2013

stary, a jak nowy... :)


 Taki oto mam fartuszek !


Jak do tego doszło, spytacie ? 
 Oto kolejna historia z cyklu " made in sama zrobiłam "  :)))))

Jakiś czas temu, na swoim blogu, Kropka ( przepraszam - Panna Kropka ), polecała świetny film do obejrzenia - " Wyszłam za mąż, zaraz wracam ".  Film, jak dla mnie - ekstraśny.  Obejrzałam już nie jeden raz i za każdym śmieję się w tych samych momentach. Ale do rzeczy... Jest tam taki fragment, gdzie para głównych bohaterów jest w Rosji na targu i przez kilka sekund jest ujęcie straganu z fartuszkami, z naszytymi matrioszkami. Nie mogło to oczywiście ujść mojej uwadze, więc,  zrobiłam pauzę, odrysowałam i  postanowiłam, że koniecznie taki sobie zmajstruję. A że po ostatnich poduszkach z truskawkami jakoś trochę uwierzyłam w to, że umiem szyć, więc zabrałam się do roboty i ozdobiłam mój stary bały fartuszek. Nie będę już więcej pisać, zobaczcie sami, jak mi szło... Powiem tylko, że nie odbyło się bez prucia, nerwów, rzucania wszystkiego w kąt...  Ale ciesze się bardzo, że dobrnęłam do mety :)





 Pozdrawiam was bardzo cieplutko i mega słonecznie :)))))))

środa, 26 czerwca 2013

krótka historia jednej poduszki...


W zasadzie, to nie jednej...
Uszyłam powłoczki na poduszki z myślą o moich białych krzesłach, które to szorowałam i doprowadzałam do kultury już jakiś czas temu. I co? Materiał niby ok, kolor też, ale coś nie grało, nie pasowało... Wyglądały na krzesłach tak smętnie, nudno i nijako, że założyłam z dwa razy i stwierdziłam, że już ich nie chcę. Więc grzecznie poleżały sobie w koszyku z pościelą dobrych parę miesięcy.
A wczoraj mnie naglę dopadł pomysł! ( jak to zwykle bywa, przychodzi jak grom z jasnego nieba ). Koniecznie trzeba je ożywić, bo w końcu napracowałam się, uszyłam i to wszystko na darmo...?  A co może być lepsze niż truskawki ? 
Obawy były wielkie... Z szyciem przecież dopiero się oswajam. Po prostej szyć umiem ( prawie ). Ale robić esy floresy... to już, jak dla mnie, wyższa szkoła jazdy. Ale cóż... Jest pomysł, musi być i realizacja! Wykroiłam, przyfastrygowałam i pomyślałam, że spróbuję, jak nie pójdzie na maszynie, to będę przyszywać ręcznie ( byłam gotowa na takie poświęcenie ). Ale jakoś poszło! Przyznam, że przy szypułkach kompletnie nie używałam pedału, bo poszłabym od razu z tą prędkością we wszystkie strony świata. No to powolutku..., bez pośpiechu..., resztkami cierpliwości... kręciłam ręcznie to coś z boku maszyny, a po godzinie stresu, efekt był dla mnie nawet zaskakujący! Ja nie wiedziałam, że tak potrafię!!!!! Otwieram od jutra fabrykę :)))))

A skoro to miała być krótka historia, to koniec z pisaniem. Puszczam fotki...

Przez sekundę przeszła mi taka myśl, że może siedzenie na truskawach, to profanacja... , ale potem pomyślałam, że w końcu krzesłom też należy się trochę lata :)


 i teraz to już gra z resztą moich "wynalazków" w kuchni...



I taka to historia z hapy and'em ")))))

Strasznie sie ciesze, że udało mi się przyszyć te truskawki!
Wczoraj skakałam z radości, jak dziecko!

Pozdrawiam was pełna radości i ciągle z truskawkami w głowie :)))))




niedziela, 23 czerwca 2013

nadal w temacie... :)


Wpadłam na chwilkę...
To przez kolczyki. Tak! Przypomniałam sobie, że je mam ( a swoją drogą, jak ja mogłam o nich zapomnieć...? Może to już wiek...? Nieważne! ). Przypomniałam i całe szczęście, w sam raz na lato i w sam raz dla mnie :)  Wielkie, okrągłe i z truskawkami. Wyglądają pociesznie, ale takie sobie wymyśliłam i takie sobie zrobiłam, a co! I po tym szczęśliwym znalezisku wzięło mnie na malutki hafcik... Czego? Będę pewnie nudna i monotematyczna, bo jest to truskaweczka :) Nie wiem do czego ją jeszcze wykorzystam , ale efekt na pewno wam pokaże.


I oczywiście wcinamy truskawki. Nie aż z taką intensywnością, jak na początku, ale jednak obojętnie koło nich przejść nie można... pachną obłędnie i kusząco...


Pozdrawiam was cieplusieńko i bardzo, bardzo dziękuje za to, że macie czas, aby coś tam po sobie u mnie zostawić :))))

sobota, 15 czerwca 2013

fajnie mieć "fioła"...


To, że truskawki prześladują mnie przez cały rok, to już wiecie...  
I że są konieczną dekoracją w kuchni, bo dodają mi energii w paskudne, pochmurne dni - to też wiecie :)
I fajne jest to, że "zaraziłam" nimi już kilka osób.
Ale świetnym jest też to, że koleżanki wiedzą o tym i co rusz dostaje od nich jakieś miłe i słodkuśne drobiazgi truskawkowe :)  
 Fajnie, mieć "fioła" na jakimś punkcie, w którym pomagają tobie trwać inni :)

Wczoraj postanowiłam coś zrobić z małą deseczką. Stoi zawsze pod ręką, ale kompletnie nie gra z płytkami... Myślałam, myślałam, myślałam...   Pobieliłam... przetarłam...coś tam zdrapałam... i wyszło mi coś takiego.
 Oczywiście z truskawką!

druga stronę zostawiłam z stanie nie naruszonym, będzie tak zwana - robocza :)

teraz - to mi gra z resztą...



Takie wesołe serduszko przywiozła mi koleżanka. Jest wszystko co lubię : białe, groszki i truskawki !

i tą miseczkę też nie kupowałam ja...


Tasiemki w truskawki, to też prezenty od koleżanek :)

I jeszcze takie drobiazgi... Piękny woreczek ( też połączenie groszków i truskawek ), truskaweczki filcowe ( coś z nimi fajnego wymyślę ) i świetne duże naklejki ( to już w głowie mi świtają różne możliwości zastosowania) ...

   I takie to ja mam życie truskawkowe i szalone truskawkowe koleżanki :)))))  I jest super!

Pozdrawiam was dzisiaj, oczywiście, truskawkowo !!!!!!!!