Zakręcona Kurka zaprasza do rozgoszczenia się każdego :)

czwartek, 27 marca 2014

ale Kurka! :)


Jak przystało na nazwę mojego blogu, kurki muszą być! :)
"Produkujemy" z koleżanką różne różności... i tworzymy nasz własny magazyn, na nasz własny sklepik...:)
Takie małe marzenie...:)
Może uda się nam zrealizować...?
W każdym bądź razie, próbować trzeba...

Są prawie gotowe... Prawie, bo jeszcze myślimy nad nóżkami...i mamy kilka pomysłów... zobaczymy co z tego wyjdzie...:)  

Ale chciałam już wam pokazać te prawie gotowe Kuraki, ponieważ to też będzie nagroda w mojej Rozdawajce dla kolejnej osoby...:) 
Chcecie taką wiejską pięknisie...?
Kuraki czekają... 
Tuż, tuż za misiem...:)
Ciekawe u kogo zamieszka jedna z moich kur...?





Pozdrawiam was cieplusieńko :)
Wiosennie :)


wtorek, 18 marca 2014

Czy są chętni...? :)



Misiu tu... misiu tam...  misiu nigdy nie jest sam...:)
Czyli będzie o...?
Tak, o misiu, oczywiście...:)

Post o tym nie jest przypadkowy...
Tak naprawdę czytając wasze komentarze do poprzedniego, wpadłam na fajny pomysł...:)

Na przykład Kropeczka napisała: "O tak tak , każdy powinien mieć misia do przytulania ;) Pozdrawiam"
Albo Ewunia z Shabby Shop: "...no i misiu przystojniak:)"
Kochana Marii: "...a misiaczek jest cudowny buziaki ślę Marii"
Aga Spi:  "A miś jest uroczy:)))))))))))"
LadyDi: "A misiu bardzo uroczy."
Marta z Domwkratke:  "A i misie przesłodkie:)"
GochaMi:  "Jak Ci do twarzy z groszkowym misiaczkiem!"
anua:  "Misiaki kochane, lubię takie:)"
Karmelowa:  "A misiu jest uroczy :)"

Więc mój wniosek jest następujący...
Misia potrzebują wszyscy!!!! 
I nawet jeżeli ktoś już posiada swojego ukochanego, to od przybytku ( czyli nadmiaru misiów ) głowa nie boli...hi hi hi :)  A jeżeli ktoś przypadkiem jeszcze nie ma swojego ulubionego, to mam na to sposób! Namówiłam koleżankę, żeby jednego dla was uszyła...:)

Otóż...ogłaszam Rozdawajkę!!!!!!!!

Kto chcę misią...?
Takiego słodkiego i do przytulania...
On siedzi u mnie i czeka...  i ma ogromną nadzieję, że będą chętni...i że pojedzie w paczuszce gdzieś w daleką podróż... a potem ktoś będzie codziennie uśmiechać się na jego widok...:)

Więc, kto chcę...ręka w górę!
Nie krępować się!
Śmiało!
Z misiów się nie wyrasta...:)



Zasady, takie jak poprzednio...:) Zostawcie komentarz pod tym postem i podlinkowane zdjęcie wrzućcie na swój blog...:) I tak naprawdę niczego więcej nie wymagam...:) Miło mi, że do mnie wpadacie, miło, że zostawiacie po sobie fajne i mądre słowa... cieszy mnie to bardzo, bardzo...:)  Jeżeli ktoś zechce zostać u mnie na dłużej i "zamelduje się" w zacnym gronie Obserwatorów, to będzie mi niezmiernie miło...:)  Jeżeli postanowicie odwiedzać mnie na Facebook'u i tam mnie polubicie...( chociaż będę dopiero raczkować...hi hi ) , to będzie super! :) Ale to wszystko zostawiam w waszych rękach...:)

Powiem wam jeszcze w tajemnicy...  że... oprócz misia przygotujemy coś jeszcze ! :)  Nie będzie tak, że tylko jedna osoba dostanie prezent...:) I dzięki temu będę mogła obdarować kilka osób...Ale o tym w następnych postach... Zaglądajcie...:) Niedługo wszystko będzie jasne...:)


Mam nadzieję, że miś was ucieszy :)

Pokaże wam jeszcze fotkę naszego misia z kolegami...:)


Koledzy zapełniają nam magazyn na nasz wymarzony sklepik...:)
Sympatyczna gromadka...:)
A co tam jeszcze robimy...? :)


Pozdrawiam was cieplusieńko :)

Miłej zabawy!


sobota, 8 marca 2014

ta daaaaaaam !!!!!!!!!!!!!


Mam!
Skończyłam!
Jakie to było trudne... To wycinanie...naszywanie...
Jestem w szoku, że mi to wyszło...:)
Przedstawiam wam moje kolejne wypocone dzieło...hi hi :)
Tak, jak pisałam wczoraj, było to dla mnie mega trudne wyzwanie, ale tym większą mam satysfakcję! :)
I  wygląda na jako tako porządnie uszyte...:)
A ile było kombinacji z doborem materiałów...milion różnych wersji...aż mózg parował...:) Wiecie jak to jest...niby zielony, czerwony i powinno być proste, ale nie... oczywiście to nie ten odcień czerwieni... i nie ta zieleń... i ciągle coś nie grało... A jeszcze do tego dobrać koronkę... O... to już była wyższa szkoła jazdy! :) I kiedy tak myślałam, że najgorsze mam za sobą, to co ? No przecież tył... on też musi być jakiś "pojechany"... nie gładki, nie jasny, nie mdły i nie nudny... 
Musi być taką wisienką na torcie w moich podusiach...hi hi ...:)  I stanęło na groszkach!
 Jestem z efektu bardzo zadowolona...Oceńcie teraz wy...:)







I takie to moje nowe wiosenne podusie :)
Zrobiło się w pokoju od razu weselej...:)
Warto było tyle przy tym siedzieć i wykorzystywać wszystkie pokłady mojej cierpliwości...:)
Może kiedyś wreszcie otworze sklep...i takie podusie już będę mogła szyć z zamkniętymi oczami...hi hi...:)

A właśnie, w temacie szycia...Moja koleżanka, optymistka od urodzenia, która wierzy w to, że uda się nam kiedyś z naszym wymarzonym sklepem...:) , to ona wpadła w szał szycia misiów... I takie słodziaki jej wychodzą...że szok! Jednego dostała już moja córeczka, a teraz przyszła kolej na mnie :) 
A wiecie jakiego uszyła dla mnie...?
Zgadujcie...:)
Pomyślcie...:)
?
?
?
?
:)
No dobra... nie przeciągam już...Mój miś jest oczywiście w groszki!!!!!!!!!
Czyż to nie jest cudowne!
Pokochałam go od pierwszego wejrzenia...:)
Uwielbiam go!




Fajniusi, prawda...?

W jednym z postów pokarze wam jakie jeszcze misie-pięknisie uszyła moja koleżanka...Zakochacie się...:)

Pozdrawiam was bardzo, bardzo serdecznie i cieplutko :)
Dziękuję wam za odwiedziny, przemiłe komentarze, mądre słowa...
Jesteście nie do zastąpienia...:)

Życzę wam miłego wieczoru, leniwej i błogiej niedzieli... i koniecznie posiadania swojego prywatnego, osobistego misia do przytulania...:)





Buziak :)




piątek, 7 marca 2014

mała zapowiedź...:)


 Nie leniuchuję... pracuję ciężko... realizuję na raz kilka fajnych pomysłów...:) 
Ale ten, to już byłam pewna, że wam dzisiaj pokaże...
Chociaż z drugiej strony wiecie, że do szycia raz po raz się pcham...( geny odzywają się...hi hi...) , ale cierpliwości do tego to mam naprawdę malutko...:). Więc nie udało się dokończyć i zrobić fotki... 
Ale wejdźcie jutro :) , bo będę się chwalić...:) 
Pokaże tylko małą zapowiedź mojego nowego tego czegoś...:)
Narysowałam, powycinałam, sprułam nieużywaną poduszkę i... coś z tego będzie... coś lepszego... i coś wiosennego...:)


Jak na mój brak cierpliwości, to zawsze sobie wymyśle takie coś, co wymaga ode mnie wyciągnięcia ze swojego wnętrza całych jej zapasów...I po co, ja się pytam...? Nie można wymyślić czegoś prostszego...? 
Nie... przecież musi być pod górkę...:) tak jest zabawnie...:)
Pokaże jutro efekty mojego dzisiejszego ślęczenia...:)

A tak nawiasem mówiąc, to stwierdziłam dzisiaj, że nie ma to, jak być kobietą...Zdarzają mi się wpadki, które właśnie na płeć mogę zwalić...:) Wiem, wiem...kiedy przeczytają to kobiety mądre, poukładane i zrównoważone, to stwierdzą, że nie rozumieją o czym ta baba pisze ...:)
Ale ja takie dziwne numery robię non stop... 
Ostatnio wchodzę do mojego bloku, rozmawiam przez telefon ( i mam nadzieje, że to moje zaćmienie umysłu można chociaż odrobinkę na to zwalić, mimo, że przy dzieciach mam nieźle rozwiniętą podzielność uwagi...hi hi hi ) i co tam miałam opowiedzieć...?  Aha...wchodzę po schodach, gadam przez telefon, wyciągam klucze od mieszkania, podchodzę do drzwi, wkładam klucz do zamka i...  taka chwila konsternacji...  Ok...Drzwi są... zamek jest... klucze mam... ale coś mi tu nie gra... Czy ja miałam wejście do klucza pionowo czy poziomo...? Potem taka myśl...że mieszkam tu od niedawna i może mi się wydaję, że ma być poziomo... bo to co widzę, to najwyraźniej jest pionowo!   Ok...ale nie poddaje się...otwieram...Tylko że klucz nie chce wejść...Złośliwość rzeczy martwych, o co chodzi...? Hałasuje tym kluczem i hałasuję, próbuje i próbuje na silę go wpakować do zamka...I wtedy zastanowiło mnie jedno... Kolor drzwi! Zamek, no to mogłam nie zapamiętać jaki mam, ale kolor...? To moja specjalność!:) A właśnie te drzwi nie były w moim kolorze... Rozejrzałam się po korytarzu ... nie mój!  Potem spojrzałam na numer na drzwiach... nie mój!  hi hi ... i pomyślałam sobie,  jak dobrze, że w tym mieszkaniu do którego właśnie włamywałam się, nikogo nie było... Bo gdyby tak mi ktoś otworzył, słysząc moje szuranie przy zamku...? A ja taka wariatka stoję z zakupami i  z moimi kluczami przy nie moich drzwiach...:)  Uciekłam z tego piętra jak najszybciej... śmiałam się z siebie pół dnia...:)
Jak dobrze być kobietą...
Można sobie pozwolić na takie głupotki...:)

I jeszcze dlaczego dobrze być kobietą...? 
Bo można dostać kwiaty...


Co prawda nie są to moje ukochane białe tulipany, ale wyjątkowo mi się podobają...:)

Pozdrawiam cieplutko i życzę wam fajnego i miłego wieczoru...:)




sobota, 1 marca 2014

tulipanowe pożegnanie...


Dzisiejszy post, to jak list do starych przyjaciół...:)

Strasznie was zaniedbałam... nie było mnie ani u mnie, ani u was... 
Ale wiadomo, nie ma skutku bez przyczyny...
Dzisiejszymi zdjęciami żegnam się...  
Z czym, czy z kim, spytacie...? 
Żegnam się z zimą... z kiepskim humorem... i z moim starym życiem...
i robię to wśród prześlicznych i moich ulubionych białych tulipanów...

Musiałam zmienić całe moje życie i teraz muszę się odnaleźć w nowej rzeczywistości...
Jesteśmy teraz ja...i moje córeczki...:) Takie trzy wariatki...:) 
Na szczęście jestem z powrotem w moim ukochanym Poznaniu i to daje mi dużo sił...uwielbiam miasto, biegających ludzi, pędzące samochody, kolorowe bilbordy i wieczorne światła ze wszystkich stron...:)  
Potrzebowałam trochę czasu, żeby się ogarnąć psychicznie, ale teraz czuje, że to jest ten moment, kiedy mam siły do wszystkiego od nowa i mam mnóstwo pomysłów na moje nowe życie!:)
Więc żegnam się z zimą i chowam zimowe dekoracje, żegnam się z kiepskim humorem i myślę tylko pozytywnie, żegnam się ze starym życiem i planuje nowe, lepsze i szczęśliwe...:)








Teraz to będę na blogu... 
zamieszkam tu wreszcie z powrotem...:) 
 Będę też u was, także spodziewajcie się mnie...:)
Odwiedzajcie mnie, proszę, bo bardzo potrzebuje waszego towarzystwa...:)

Pozdrawiam cieplutko i słonecznie :)
I WIOSENNIE :)
a z wiosną łatwiej jest zacząć wszystko od nowa...