Zakręcona Kurka zaprasza do rozgoszczenia się każdego :)

środa, 31 października 2012

na to mnie stać...

                                                                  Szycie...
Całe swoje dzieciństwo pamiętam z maszyną do szycia w roli głównej. Była ciągle na widoku. Szyła prababcia, która mnie pilnowała, kiedy jeszcze nie chodziłam do szkoły, szyła moja mama od rana do wieczora, szyje zawodowo moja siostra piękne, zaprojektowane przez siebie rzeczy i ...  ja ... nie szyje... nie posiadam do tego cierpliwości.  Moje eksperymenty z maszyną, to krótkie wyskoki, nie dłuższe niż 2 godziny,  bo potem już mnie nosi i odkładam to zajęcie na póóóóóóóóźniej. 
                                                                Do czego dążę...
Podziwiam  na różnych blogach pięknie i misternie uszyte laleczki-panieneczki, w ubrankach, z dodatkami, nawet bucikami... Zazdroszczę cierpliwości... Więc, w związku z tym poczułam nieodpartą pokusę na uszycie laleczki, ale takiej dla kobiety z ADHD, żeby było szybko i w groszki.
                                                         I taką to mogłam stworzyć...

Na nią starczyło mi cierpliwości...

chociaż przy tej kieszonce wymiękałam, ale... dokończyłam i jestem z siebie dumna!

na takie szycie mnie stać.

sobota, 27 października 2012

poczytaj mi mamo...

  Uwielbiam coś robić dla dzieci... Wtedy moja wyobraźnia bezkarnie szaleje z kolorami, a ja razem z nią:)
Na co dzień, w moim "dorosłym życiu"  jednak trzymam się tylko kilku kolorów, bo boje się, że szalony misz-masz na dłuższa metę mnie zmęczy. Ale przy takich tabliczkach mieszam kolory z przyjemnością, a potem szkoda mi z nimi rozstawać się... Ale cóż... Ja nie mam na imię Kubuś i nikt z mojej rodziny też, więc       oddaje ją w dobre ręce :)

myślę, że będzie pasowała do kolorowego dziecięcego świata...

albo na drzwi do pokoju, komunikując kto tam mieszka... i rządzi :)

albo ożywi rzeczy mniej szalone...

                    Jak by tam nie było, ciesze się, że mogłam zrobić tą zawieszkę dla  Kubusia :)

                                    Pozdrawiam was wszystkich bardzo, bardzo serdecznie.

środa, 24 października 2012

czterolatka...

Wiecie jakie są czterolatki. Samodzielne, gaduły, z energią dziesięciu dorosłych... mogą człowieka zagadać na śmierć, a jak to nie pomoże, to wykończą zabawami i pomysłami... Taką właśnie pociechę ma moja koleżanka i mam wrażenie, że ta dziewczynka na skrzyneczkach, które zrobiłam dla niej, to trochę do niej podobna...

widać, że łobuziara...
i to łobuziara ze słodkim uśmieszkiem :)

i tą biedną laleczkę tak na siłę ciągnie na ten spacer...

a takie dwie mieć w domu... 

Ja oczywiście żartuję... Uwielbiam takie żywe dziewczynki, moje też takie są :)  Będzie przynajmniej  co wspominać...

A te dwie skrzyneczki powędrowały do swojej małej właścicielki.
Mam nadzieję, że zaprzyjaźnią się :)

niedziela, 21 października 2012

monotematycznie...

                            Okazało się, że truskawki są zaraźliwe i to mnie strasznie cieszy :)

Moje koleżanki pokochały je , tak jak ja i cóż... musiałam dla nich zrobić co nie co. Truskawkowych obrazków jeszcze nie robiłam, sama nie wiem dlaczego, ale przyszła pora. Kochana Anulka sobie je wymarzyła w kuchni i takie oto wykombinowałam. Są prawie takie same, ale "prawie, robi dużą różnicę"


Już są u nowej właścicielki i rozweselają kuchnie :)
A jakiś czas temu zrobiłam dla Ani tackę, taką jaką ja mam i teraz ma niezły komplecik. Wiem, że jak za                     oknem będzie szaro-buro, wtedy spojrzy na truskawy i napewno poprawi się jej humor, na 100 % ...
                                                                        ja to wiem...


 plaga truskawek !!!!!!


Obiecuje, że następne posty będą bez truskawek, ale nadal kolorowe...
taka moja prywatna, kolorowe jesień :)
                                                                      Pozdrawiam :)

niedziela, 7 października 2012

jeszcze poszaleje z truskawkami...



                                                                Jeszcze zdążę...
                                            Jeszcze widzę za oknem zielone drzewa...
                                              Jeszcze słońce świeci i nawet grzeje...

Więc jeszcze zostanę, choć chwileczkę, przy truskawach, a na jesienne nastroje poczekam,  aż niebo zrobi się szare i ciężkie od chmur, a drzewa za oknem co raz bardziej skąpo odziane...

Wyhaftowałam wczoraj taką małą truskaweczkę...
a tą drewnianą na klamerce, dostałam od koleżanki - fanki truskawek :)

truskawkowa jesień trwa...



środa, 3 października 2012

biało dość...

Robiłam (oczywiście z pomocą dzielnego małżonka) prawie rok temu takie domki z myślą o zimowej dekoracji,  ale po tym jak u mnie również znalazły się na parapecie i stoją  tam przez wszystkie pory roku, to            stwierdziłam, że to uniwersalny akcencik. Więc postanowiłam znowu je wyprodukować 
                                  "do wzięcia" ( 8 szt.), nie czekając tym razem na zimę. 

na razie, to maluteńka wioseczka... 
biała...
ale nie nudna.
wystarczy kilka kolorowych akcencików koło domków i już będzie inny klimat..



tak, wśród kwiatów na parapecie, moje domki stoją sobie dostojnie...


są lekko postarzane i taki efekt najbardziej mi odpowiada
(ale mam nadzieję, że nie tylko mi...) 




a żeby nie było aż tak biało, to proszę - moje podwórkowe malinki...
jestem w szoku z powodu ich ilości.
co 4 dni zbieram 2-3 kilogramy!
Mam już wszystko: nalewki, maliny zamrożone, sok z malin, dżem i nasze brzuszki też są ciągle nimi napełniane :)
A z jednego z fajnych blogów ( http://chocochoco-freak.blogspot.com/)  mam przepis na przepyszna tartę z malinami i niestety, ale ją piekę i opychamy się nią, bez opamiętania... No cóż, robimy zapasy na zimę, jak umiemy :)



zapach masła w cieście... smak mascarpone w kremie... i malinki...
mniam...

miłego wieczoru :)
i bardzo dziękuję, że mnie odwiedzacie :)





poniedziałek, 1 października 2012

Dlaczego ?????????

                                                       Dlaczego zrobiła się taka data?!
                                                   Kiedy te dni zdążyły tak przelecieć?!


Jak rankiem przestawiałam kalendarz, to aż było mi przykro, że muszę schować wrzesień...  Ja nic nie mam do jesieni, oprócz tego, że nie lubię marznąć, moknąć i nie cierpię zimnego wiatru, ale dlaczego tak daleko do wiosny...   Jakoś trzeba to przetrzymać i wymyśliłam, że na pocieszenie "wyprodukuje" nową jesienną zawieszkę. Tak oto zawitał do mnie ptaszek ( może zrobię kolekcje różnych ). Na razie ten samotny rycerz, ratujący mnie przed kiepskim humorem, wisi sobie na wieszaczku w kuchni i jest jakoś milej   :)



i coś czuje, że moja tacka teraz będzie w częstszym obiegu, w końcu trzeba będzie z tą jesienią zaprzyjaźnić się...

mam nadzieję, że wy też dzielnie znosicie jesienne dni  :)