Wpadam na sekundkę...
Laptop mi wysiadł, dziad jeden!!!
Teraz ?!
Akurat w najmniej potrzebnym mi momencie...
To się nazywa, złośliwość rzeczy martwych...
Więc jestem kompletnie odcięta od świata...hihihi:)
Skorzystałam ze sprzętu koleżanki, żeby chociaż przypomnieć się wam, że jestem..., że żyje i że coś tam ciągle robię...
Ostatnio realizowałyśmy zamówienie na 56 poduszek do bardzo fajnej restauracji u nas na Starym Rynku. Wyszła ich niezła góra!!!!!!!!! Mięciutka góra...:) Były potrzebne po to, żeby ludziom przyjemnie i milutko się siedziało na drewnianych ławkach i żeby przesiadywali dzięki nim całe wieczory...:)
Pokaże wam tak na szybko dwie fotki z częścią poduszek, a resztę, jak wreszcie kupie sobie laptopa...:)
Buziaki:)
Pozdrawiam was cieplusieńko, jak zwykle i ściskam mocno, mocno...:)