Zakręcona Kurka zaprasza do rozgoszczenia się każdego :)

wtorek, 13 sierpnia 2013

marzenia żarówki o lataniu...


Biegałam ostatnio po waszych blogach ( chociaż nie zdążyłam zostawić wszędzie po sobie ślad, w postaci komentarzy ), ale wpadła mi w oczy przerobiona żarówka, z odkręconym spodem i dookoła ozdobiona ażurem z drutów, czy  coś w tym rodzaju...  A ja akurat wymieniałam żaróweczkę i nie zdążyłam się jej pozbyć. Z drucikami nie jestem oswojona na co dzień i nie odważyłam się wziąć się za ten metalowy dół ( bo znając mnie, jeszcze pękłaby mi żarówka w rękach ), więc pomyślałam, że muszę wymyślić swoją wersje z tego co mam i z tego co lubię.
Pomysł w głowie powstał błyskawicznie i jak to bywa w takich przypadkach ( przynajmniej u mnie ), musiałam natychmiast, w trybie ekspresowym zrobić mój latający balon. Cały trzyma się bez klejenia, tylko na czubku żarówki przykleiłam kółko z klejącej taśmy dwustronnej i na niej trzymają się sznureczki. Resztę kręciłam...  okręcałam...  zawiązywałam...  
 Oto co wyszło!





I co myślicie o prostej, zwykłej żarówce,  która jest teraz balonem...? :))))


A oprócz tego, to tak mnie bierze na groszki, że wykupiłam wszystkie zeszyty, które były w sklepie w groszki :)

I taką mam piękną łapkę, którą jakiś czas temu zrobiły dla mnie zdolne rączki blogowej koleżanki Martuchny :)





I truskawki nadal sa wszechobecne! Dostałam piękną tasiemkę i to dobrych kilka metrów!
Ale poszaleję...:)




Pozdrawiam was bardzo, bardzo cieplusieńko :))))))))






piątek, 9 sierpnia 2013

inwazja czajniczków :)


Moją dziesięciolatkę skutecznie zaraziłam haftowaniem i to cieszy mnie bardzo, bardzo !
 Wykorzystała już prawie wszystkie moje skrawki kanwy na swoje eksperymenty ( koniecznie muszę uzupełnić zapasy... ). 
A ostatnie jej dwa małe "dzieła" podobają mi się najbardziej :)

Są słodkie :)
A do tego, dzięki tym hafcikom przypomniałam sobie o moich wyhaftowanych czajniczkach :) 
 Jak ja mogłam o nich zapomnieć... ?
Kiedy je skończyłam i uszyłam poduszkę, to nie mogłam dla nich znaleźć miejsca w domu. Wiecie, jak to jest - masz pomysł, korci cię, żeby zrobić, cieszysz się, że wychodzi tak, jak chciałaś, kończysz i ... potem nie wiesz, co z tym zrobić, nigdzie nie pasuję... :) Ale teraz na moje białe krzesła w kuchni są w sam raz  i godnie zastępują tymczasowo miejsce wypranych poduszek z truskawką  
( no bo, jak by tam nie było, truskawki są najważniejsze ). :))))

  Pomyślałam sobie, że skoro siedzieliśmy na truskaweczkach, to na czajniczkach też można :)   I fajnie pasują do reszty imbryków i  konewek.



Także teraz mam w kuchni inwazje czajniczków :))))))

Pozdrawiam was cieplusieńko :)

Sorki, że jestem tu tak rzadko...